Piątego dnia BSF mowa była o czytaniu, pisaniu, konstruowaniu nowych tekstów… Słowem: o słowie. I najróżniejszych sposobach i celach jego użycia.
Festiwalowy piątek rozpoczęła sesja naukowa „Nieoznaczoności Barańczaka”. O wybranych wierszach poety rozmawiali między innymi Jarosław Fazan, Ewa Rajewska i Piotr Bogalecki.
Gośćmi pierwszego popołudniowego spotkania byli literaturoznawca i historyk literatury Ryszard Koziołek, filozof literatury i eseista Grzegorz Jankowicz oraz krytyczka literacka i dziennikarka Justyna Sobolewska. Początek dyskusji o czytaniu zdominowała nagroda Nobla, przyznana dzień wcześniej Bobowi Dylanowi. Rozmowa o poezji tego „artysty totalnego” (zdobył już wcześniej Oskara, Grammy i Pulitzera) stała się punktem wyjścia rozważań o tym, jakimi czytelnikami są uczestnicy spotkania, co, jak i gdzie czytają. Ryszard Koziołek wyznał, że czytanie traktuje nie tylko jako rzecz codziennego użytku; w jego wydaniu to już swoista patologia. Z kolei „choroba” Grzegorza Jankowicza jest tak zaawansowana, że nie jest on w stanie wyjść z domu z tylko jedną książką. Nawet jeśli doskonale wie, że nie przeczyta choćby połowy. I choć ten eseista nie przyznał się, ile książek posiada, wyznał, że podczas przeprowadzki cztery i pół tysiąca egzemplarzy… rozdał. Chwilami panel „O czytaniu” mógłby więc równie dobrze nosić tytuł „Z pamiętnika szalonego bibliofila”.
Anegdoty z życia gości były jednak tylko pretekstem do zadania kilku poważnych pytań. Jaka jest indywidualna i społeczna wartość literatury, która uprawnia nas do stosowania perswazji i przemocy (bo jak inaczej nazwać namawianie do czytania)? Jaki jest pożytek z czytającego społeczeństwa? Dlaczego rozpadła się wspólnota czytelnicza? I mimo że pojawiło się kilka konstruktywnych wniosków (choćby ten, że ludzie muszą na powrót nauczyć się odczuwania przyjemności, bo taka przede wszystkim ma być lektura: przyjemna), ogólne wnioski o czytelnictwie w Polsce płynące z tej rozmowy nie są najweselsze.
Od dwóch lat Bruno. Schulz Festiwal jest związany z Literacką Nagrodą Europy Środkowej Angelus. Od tego czasu w ramach festiwalu czytelnicy mogą spotkać się z nominowanymi do nagrody w przeddzień jej wręczenia. Nie inaczej było w tym roku: gośćmi „Kawiarni Europa” byli Maciej Hen, Uładzimir Niaklajeu, Kristina Sabaliauskaitė, Cristian Teodorescu i Varujan Vosganian (niestety pozostała dwójka nominowanych, Anna Janko i Alvydas Šlepikas, nie dotarła na spotkanie). Tradycyjnie już nominowani rozpoczęli od czytania fragmentów swoich powieści. Oczywiście w językach oryginałów – bo tylko tak melodia języków mogła w pełni wybrzmieć.
Prowadzący spotkanie Wojciech Bonowicz i Szymon Kloska rozpoczęli dyskusję od – niespodzianka – pytania o nagrodę Nobla dla Dylana. Nikt nie wyraził oburzenia przyznaniem jej „pieśniarzowi”, Cristian Teodorescu podkreślił natomiast silne związki między poezją i muzyką – obie formy mogą być wyrazem wolności. A później powrócił temat pamięci, tak silnie obecny na wczorajszym spotkaniu Martina Pollacka (przypomnijmy: laureata Angelusa z roku 2007) z Olgą Tokarczuk. Wszak takie jest założenie tej nagrody: trafia do rąk pisarzy z Europy Środkowowschodniej, którzy zmuszają do refleksji, na przykład nad ludzkim życiem i śmiertelnością, według Kristiny Sabaliauskaitė możliwej dzięki medium historii. Pisarze często próbują, niczym archeolodzy, odkopać to, co dawno temu zakopane. Nie da się ignorować przeszłości, co podkreślił Varujan Vosganian. I choć można próbować o niej zapomnieć, jedyną szansą ludzkości na przetrwanie jest właśnie pamięć i wybaczenie.
Ale, jak trafnie zauważył Maciej Hen, nie jest rzeczą autora filozofować o swojej książce. Każdy czytelnik powinien więc poczuć się jak autor, wyciągając własne wnioski z lektury.
A wieczorem zrobiło się… inaczej. Tematem spotkania była bowiem inna poezja. Małgorzata Konieczna i Grzegorz Uzdański zamieszczają swoje utwory w przestrzeni wirtualnej: na Facebooku. Ona – kolaże tworzone z wycinków z gazet („Wycinki w termosie”), on – pastisze wierszy znanych poetów („Nowe wiersze słynnych poetów”). Inny poeta, Tomasz Majeran – bardziej klasyczny w formie, by tak rzec – wnikliwie przepytał oboje twórców: o ich inspiracje, ulubione utwory, niepublikowane teksty, interakcje z odbiorcami. Wszystko po to, by na koniec stwierdzić, że ta poezja wcale nie jest inna – to po prostu inna, nowa forma wyrazu. Która, jak się okazuje, ma przed sobą przyszłość: facebookowe statystyki pokazują, że i Konieczną, i Uzdańskiego czytają i komentują przede wszystkim młodzi ludzie.
Dzień zakończył tradycyjny już na festiwalu Schulza slam poetycki, z równie tradycyjnymi elementami: Tomaszem Majeranem i Michałem Wandzilakiem jako gospodarzami wieczoru, klepsydrą odmierzającą czas poetom-performerom oraz dogrywką. Za najlepszy „kociokwik” jury – w składzie: Małgorzata Konieczna, Grzegorz Uzdański, Miłosz Biedrzycki i vox populi – uznało zgodnie występ Dżinna, którego utwory były odważnym połączeniem erotyki i polityki. A serca publiki podbił tekst o… pulowerze.
Ewa Dąbrowska
fot. Max Pflegel Max frames/Wydawnictwo EMG