Relacja z czwartego dnia Bruno Schulz. Festiwal 2016

Czwarty dzień Bruno Schulz. Festiwal można podsumować dwoma słowami: pamięć i… koty.

Czwarty dzień Bruno Schulz. Festiwal rozpoczęły ponownie „lekcje pod klepsydrą”, tym razem przeznaczone dla gimnazjalistów. Zbigniew Mentzel, prozaik i publicysta, opowiedział uczniom o felietonie jako gatunku, natomiast Tomasz Kunz, historyk i teoretyk literatury – o poezji Tadeusza Różewicza.

Kunz

W tym samym czasie nieco starsi słuchacze pojawili się w Ossolineum, by uczestniczyć w sesji naukowej poświęconej Stanisławowi Barańczakowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin. O barokowości, metapoetyckości i strukturalizmie jego utworów mówili między innymi Dobrawa Lisak-Gębala, Krzysztof Biedrzycki i Paweł Mackiewicz.

Panel1

A po południu przenieśliśmy się do… wiedeńskiej kawiarni. W jej klimacie Elżbieta Jogałła, Małgorzata Łukasiewicz, Paweł Huelle i Robert Makłowicz dyskutowali o twórczości Józefa Rotha. Choć chyba bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie, że twórczość autora „Marszu Radetzky’ego” stała się pretekstem do dyskusji o micie Austro-Węgier. Józef Roth był pochodzącym z Galicji pisarzem i dziennikarzem, i człowiekiem utożsamiającym się z monarchią, która za jego życia przestała istnieć. Wtedy właśnie ten rozbitek po nieistniejącym cesarstwie przestał czuć się w Wiedniu jak u siebie, sprzedał mieszkanie i przez resztę życia mieszkał w hotelach (a do tego niemal nieustannie potrzebował pieniędzy). Pozostał więc człowiekiem bez domu i ojczyzny.

panel2

Ale czym tak naprawdę ten mit Monarchii Austro-Węgierskiej jest? Skąd się wziął? To pytanie wzbudziło gorącą dyskusję uczestników panelu. Być może ów mit wynika z faktu, że Austro-Węgry były wówczas jedynym cesarstwem, które, skupiając tyle narodów, w pewnym momencie zaczęło stosować zasady względnego liberalizmu. A może z faktu, że w tej części Europy jak nigdzie indziej powiodła się asymilacja (która to teza wzbudziła ostrą polemikę). Tak czy inaczej, Roth tęsknił za Austro-Węgrami, widział w monarchii immanentną cechę mitu: dążenie do niezmienności. I z jednej strony ta niezmienność była piękna, ale z drugiej – niosła ostateczne skostnienie, czyli śmierć.

Pollack

Kolejne spotkanie pozostawiło nas w klimacie wiedeńskiej kawiarni. W ramach cyklu „salon Angelusa” Olga Tokarczuk, debiutująca w roli prowadzącej, rozmawiała z Martinem Pollackiem, laureatem nagrody Angelus z roku 2007. Austriacki pisarz, tłumacz z języka polskiego – między innymi twórczości Andrzeja Bobkowskiego i Ryszarda Kapuścińskiego – odpowiedział na kilka trudnych pytań. Najistotniejsze okazało się to o literacką wiwisekcję, którą przeprowadził sam na sobie w „Śmierci w bunkrze” (gdzie opowiedział o swojej nazistowskiej rodzinie – ojcu gestapowcu, dziadku naziście i zbrodniarzu, zaangażowanej politycznie babci, która starała się zaszczepić w nim ideę nazizmu). Poznanie prawdy o własnym pochodzeniu w nastoletnim wieku – dopiero wtedy Pollack dowiedział się, kto był jego prawdziwym ojcem – okazało się trudnym przeżyciem. Tym bardziej że miał bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Bo naziści i ich rodziny, o czym wielu ludzi próbuje nie pamiętać, to jak najbardziej normalni, sympatyczni, przeciętni ludzie.

Pollack2

I być może to właśnie przeżycie go ukształtowało, sprawiło, że wspólnym mianownikiem wszystkich jego książek jest pamięć. Pisarz jest bowiem swoistym zbieraczem, a pamięć jest magazynem, w którym kolekcjonuje historie. Nie tylko osobiste; również te o masowych grobach, o których ludzie nie chcą pamiętać – bo uświadomienie sobie, że nasze życie jest zbudowane na grobach, jest trudne.  Ale autor „Ojcobójcy” kolekcjonuje nie tylko historie. Jest też dosłownym zbieraczem: kamieni, piór, książek, cytatów… A najdziwniejszym jego znaleziskiem, którego zresztą dokonał na terenie własnego ogródka, był… widelec SS.

Koty

Dzień zakończyła opera. Ale nie taka zwyczajna, o nie. „Koty. Podręcznik użytkownika”, ze słowami Tomasza Majerana (enfant terrible polskiej poezji) i muzyką Michała Wandzilaka (wyśmienitego pianisty), to opera kameralna i „punkująca”, której towarzyszyło introwertyczne pogo. A pomyśleć, że zaczęło się tak spokojnie, słowami: „Kto ty jesteś? Kotek mały”…

Ewa Dąbrowska

fot. Max Pflegel Max frames/Wydawnictwo EMG

 

Więcej zdjęć z czwartego dnia festiwalu

Program na kolejne dni