Relacja z czwartego dnia Bruno Schulz. Festiwal 2018

Co łączy pisarzy nominowanych do Angelusa, językoznawcę, psychologa i poetę? Nie tylko to, że byli gośćmi i bohaterami piątkowych spotkań w ramach festiwalu Brunona Schulza. Łączy ich też zaangażowanie.


Od kilku lat Bruno Schulz. Festiwal współpracuje z Literacką Nagrodą Europy Środkowej Angelus. W ramach festiwalu odbywają się między innymi spotkania z nominowanymi do tej nagrody, prowadzone – już tradycyjnie – przez Wojciecha Bonowicza i Szymona Kloskę. Nie inaczej było w tym roku: w piątkowe popołudnie spotkaliśmy się w Barbarze z nominowanymi do Angelusa 2018. W tym roku mamy wśród nich bardzo silną reprezentację polskich autorów (czyżby, jak suponował Bonowicz, im gorzej idzie polskim piłkarzom, tym lepiej – pisarzom?). Jest ich bowiem aż czworo. To: Weronika Gogola („Po trochu”), Artur Nowaczewski („Hostel Nomadów”), Maciej Płaza („Robinson w Bolechowie”) i Marian Sworzeń („Czarna ikona. Biełomor. Kanał Biełomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”). Oprócz nich nominowani są także Czech Antonín Bajaja („Nad piękną, modrą Dřewnicą”), Niemiec Lutz Seiler („Kruso”) i Węgier Péter Nádas („Pamięć”). Dwóch ostatnich autorów niestety nie mogło przyjechać na spotkanie, jednak mieli tu swoich reprezentantów – poza tłumaczkami ich książek na sali znajdowali się Brygida Helbig, która przeczytała w języku oryginału fragment powieści Seilera, oraz Krzysztof Varga, który przybliżył czytelnikom fragment książki Nádasa po węgiersku.

3

Tradycyjnie już pytania do nominowanych przeplatały się z czytaniem fragmentów ich powieści. Jako pierwsza – jak co roku – została poruszona kwestia środkowoeuropejskości. Co jest „lepiszczem” spajającym pisarzy z tak różnych krajów? Czy, jak twierdzono w poprzednich latach, historia? Tegoroczne nominacje wskazywałyby raczej na peryferyjność. Bo to właśnie peryferia wybrali nominowani autorzy na miejsce akcji swoich książek, to właśnie peryferia opisują. Z różnych powodów: czy to dlatego, że tam się wychowali (Gogola), czy też dlatego, że są „jeszcze niezagadane” (Płaza), czy wreszcie dlatego, że w Rosji wszystko poza Moskwą jest peryferiami (Sworzeń).

Pisarze opowiedzieli także nieco o swoich pomysłach na książki. Znajdziemy w nich bowiem najróżniejsze chwyty formalne. Od narracji mówionej u Gogoli (do napisania „Po trochu” zmotywowała ją śmierć jej taty, która pokazała, że życie przygotowuje człowieka do śmierci), przez listy u Bajai, po łączenie różnych gatunków u Sworzenia i Nowaczewskiego. Wszystkie nominowane książki łączy coś jeszcze poza peryferyjnością: pamięć, która nie pozwala umrzeć ludziom i wydarzeniom.

2

Drugie piątkowe spotkanie miało dwa wątki przewodnie: miłość i język. Jego gośćmi byli Jerzy Bralczyk i Lucyna Kirwil, autorzy książki „Pokochawszy. O miłości w języku” (prywatnie małżeństwo). Rozmowę poprowadził Michał Nogaś. A właściwie miał poprowadzić – już od pierwszych chwil stało się bowiem jasne, że profesor nie potrzebuje przewodnika, by ze swadą opowiadać o meandrach języka (ach, te imiesłowy!) i uczuć. Jerzy Bralczyk nie rzucał na spotkaniu złotych myśli – on kładł je przed słuchaczami. A Lucyna Kirwil robiła do nich przypisy: jako psycholog opowiadała fascynująco o rozpatrywaniu miłości w różnych wymiarach, o werbalizowaniu uczuć, o tym, czy może istnieć miłość bez kłótni, a także o altruizmie i egoizmie. Rzecz oczywista, mowa była także o samej książce (choć częściej między wierszami niż wprost). Jak doszło do powstania „Pokochawszy”, jak wyglądała praca nad pisaniem i co ta książka zmieniła w życiu tego wyjątkowego małżeństwa (a także dlaczego profesor Bralczyk do tej pory jej nie przeczytał) – tego mogliśmy dowiedzieć się podczas rozmowy. A wszystko to okraszone licznymi anegdotami, nie tylko o języku!

1

A kiedy przenieśliśmy się z Barbary do Prozy, jak bumerang powróciło najważniejsze pytanie tej edycji Bruno Schulz. Festiwal: jak ważna jest biografia dla interpretacji dzieła? Wieczorne spotkanie o twórczości Andrzeja Bursy poprowadził Adam Poprawa, a jego rozmówcami byli redaktor niedawno wydanych „Dzieł (prawie) wszystkich” Andrzeja Bursy – Wojciech Bonowicz oraz uniwersytecki badacz wierszy Piotr Śliwiński.

Bursa jako meteor, który pojawił się znikąd. Bursa jako jeden z najsilniejszych moralistów w polskiej poezji powojennej. Bursa jako pudło rezonansowe, które wchłania różne głosy i na nie odpowiada. Bursa jako poeta chwilami szokująco cyniczny, a równocześnie humorysta i ironista. Bursa jako punkowiec poezji. Tego wieczoru poznaliśmy wielu Bursów. Którego Bursę wybrałby sam Bursa, gdyby dane mu było żyć dłużej? W którą stronę ostatecznie by poszedł? Tego nie wiemy. Ale wiemy, że poeta to przedstawiciel pokolenia, którego trauma była osadzona na najwcześniejszych doświadczeniach dzieciństwa (przypomnijmy: w chwili wybuchu wojny miał siedem lat). Gniewał się więc na świat, który śpieszy się, żeby zapomnieć o tym doświadczeniu i ukryć się w codzienności, zwykłości; nie ufał temu, co wydaje się bezpieczne, normalne, przyzwoite. Sprzeciwiał się przekłamaniu i czuł osobistą odpowiedzialność za zło, a jednocześnie nie chciał wiązać się ani z polityką, ani z religią. Ta rozmowa dobitnie udowodniła (po raz kolejny w trakcie festiwalu), jak delikatna jest granica między biografią a dziełem.

1

Nie dziwi więc, że to właśnie Andrzej Bursa – poeta zaangażowany osobiście i przeciwny zaangażowaniu wymuszonemu – patronował wieczornemu pojedynkowi poetyckiemu. W „Turnieju jednego wiersza zaangażowanego, a drugiego już nie” wzięło udział siedemnastu uczestników, którzy przedstawiali zestawy dwóch wierszy. Jury – w składzie: Wojciech Bonowicz, Adam Poprawa i Piotr Śliwiński (nie mogło być inaczej) – po burzliwej dyskusji postanowiło przyznać dwie nagrody główne i jedno wyróżnienie. A my wyszliśmy z Prozy przepełnieni silnymi słowami i emocjami, które z pewnością spodobałyby się Andrzejowi Bursie.

2

Ewa Dąbrowska

fot. Max Pflegel